Tłusty czwartek zobowiązuje

Dzisiejszy post jest z tych „oczywistych”… w tłusty czwartek nie może być inaczej. Faworki, które zobaczycie to smak mojego dzieciństwa. Pewnie większość z Was ma takie wspomnienie: mama stoi w kuchni i robi jakiś smakołyk a Wy przebieracie nóżkami i pytacie „No kiedy, no kiedy, już, już?” 🙂 Ja tak mam właśnie z faworkami… mama piekła je tylko dla mojej przyjemności (dzięki Mamuś 🙂 ) bo jak to mama zawsze miała sporo na głowie. No ale czego nie robią kochające mamy 🙂 Ja mam w ustach smak jedzonych, ciepłych faworków na przemian… raz z cukrem pudrem a raz bez 🙂 Takie jedzenie zostało mi do dzisiaj 🙂 Przepis jest sprawdzony i praktykowany od lat. Jeśli ktoś ma ochotę skorzystać to serdecznie polecam 🙂

 

My z Oliwką miałyśmy wczoraj zaplanowane faworki i specjalną tartę 🙂

 

 

Składniki na faworki:

3/4 kg mąki pszennej

300g śmietany 18%

1 łyżeczka proszku do pieczenia

5 żółtek

Uwaga: śmietanę do ciasta dodajemy stopniowo.

 

 

Ciasto, jak to mówi moja mama, ma być „tępe”. Gdy będziecie zagniatać, będziecie wiedzieć o co chodzi 🙂

 

Po zagnieceniu, odrywamy kawałek cista od reszty i rozwałkowujemy na niezbyt cienki placek. Faworki mojej mamy to nie są chrustki, tylko takie grubsze ciacha 🙂

 

 

Placek tniemy na bliżej nieokreślone romby, przecinamy w środku i robimy „zawijasa”.

 

 

Moja mama i ja pieczemy faworki na smalcu ale każdy może użyć tłuszczu zgodnie ze swoimi przekonaniami 😉

 

No i gotowe 🙂

 

Faworki posypujemy cukrem pudrem…

 

 

robimy sobie herbatkę z goździkami, pomarańczą i sokiem malinowym Babci i zajadamy ile zmieści nam się w brzuchu… w końcu tłusty czwartek zobowiązuje 🙂

 

 

Drugim naszym (z)ręcznym dziełem była tarta ze specjalną dedykacją. Podziękowanie dla naszego kolegi Marcina, który nauczył mojego męża jak zrobić odjazdową lampkę. Podzielił się swoim autorskim pomysłem zupełnie bezinteresownie. Kupił sam wszystkie części, pokazał krok po kroku jak co z czym połączyć. I jestem pewna, że gdy dostał tartę dzisiaj rano powiedział „no co Ty! nie trzeba było!”. Jak wiecie często piszę, że dzielić się jest dobrze i sama nie odmawiam informacji o decoupagu, pieczeniu czy pocieszania przy wychowywaniu dzieciaków. Uważam po prostu, że karma wraca 🙂 Jeszcze raz dzięki Marcin!

 

Przepis na ciasto jest TUTAJ a składniki na przystrojenie jak poniżej 🙂

 

No i efekt końcowy… nie jest to arcydzieło, jest to po prostu (z)ręczne dzieło 🙂