(z)Ręczna sukienka
Jestem osobą z tych raczej „niewymiarowych”. Mam szczupłe nogi, wąską talię, trochę brzuszka i duży biust. Kupienie dla mnie sukienki to przymiarka kilku modeli, w dwóch rozmiarach 36 i 38. Mniej więcej oznacza to, że idąc do przymierzalni mam ze sobą średnio osiem sukienek (!) z czego, przy pomyślnych wiatrach, uda wybrać mi się jedną. A w sukienkach chadzać uwielbiam 🙂 I to głównie ze względów praktycznych. Bo sukienka to taka część garderoby, która ubiera nas od razu (zdarza się, że od stóp do głów), bez konieczności dobierania góry do dołu i odwrotnie. Dodatkowo, dobrze dobrana kiecka, zawsze wygląda efektownie. No ale szkopuł w tym żeby ją dobrze dobrać 🙂
Gdy kilka dni temu zakładając jedną z moich ulubionych sukienek pomyślałam, że chętnie bym ją sklonowała… i to była myśl pt. eureka!!!! Później poszła lawina pomysłów. Zgłębiłam temat tkanin najlepszych na letnie kiecki. Mój wybór padł na wiskozę. Pojechałam do jednego z moich ulubionych, lokalnych sklepów z materiałami i zakupiłam takową. Następnie, metodą prób i błędów zrobiłam bardzo amatorski wykrój, wycięłam materiał i zszyłam na wzór mojej ulubionej letniej sukienki.
Nie byłabym sobą gdybym nie dodało czegoś (z)ręcznego. Zamiast ramiączek postanowiłam upleść makramę 🙂 Tylko zamiast sznurka użyłam Bobbiny T-shirt Yarn… w skrócie mówiąc sznurka bawełnianego.
I tak o to powstała moja pierwsza (z)ręczna sukienka
Wiskoza jest materiałem sztucznym ale czy sztuczne od razu oznacza złe? Odsyłam Was do świetnego artykułu Moniki Kamińskiej z bloga Black Dresses.
A w dużym skrócie odpowiedź brzmi nie. Wiskoza jest produkowana z celulozy, która jest pozyskiwana z drzew takich jak świerk, buk czy sosna. I jest świetnym materiałem na letnie sukienki. Bardzo przewiewnym i pochłaniającym wilgoć. Mankamentem jest gniecenie się materiału. Więc jeśli ktoś z Was lubi idealnie wyprasowane rzeczy to ta sukienka nie będzie dla niego. Mi to nie w ogóle nie przeszkadza. Wręcz uważam, że dodaje to uroku letniej sukience. Widać, że nosiła ją zwykła dziewczyna a nie idealna modelka na wybiegu.
Od Pani w sklepie z materiałami (Monika też o tym pisze) dowiedziałam się, że wiskoza może się skurczyć w praniu. Dlatego Pani poleciła mi abym zanim cokolwiek zacznę robić z materiałem najpierw go przepłukała ciepłą wodą (podobno nazywa się to dekatyzacja 😉 ) Oczywiście dostosowałam się do zaleceń a później zaczęłam szyć.
Gdy zszyłam całość zabrałam się za makramowe sploty. Po pierwsze wydało mi się to bardzo unikatowe. Po drugie taka makrama idealnie pasuje do letniej sukienki (moim zdaniem). I tak oto powstał piękny krzyżak w kolorze turkusu 🙂
Sukienka super sprawdziła się na plaży, w bardzo słoneczny dzień…
Jak i podczas sobotniego obiadu z moją rodzinką w cudnym miejscu jakim jest Pałac w Kłaninie (po drodze do Karwi). Trafiliśmy tam przypadkiem i od razu nam się spodobało. Mało tego, że wnętrze jest naprawdę pałacowe (do Jagody przez resztę dnia musieliśmy mówić Księżniczko, a ja byłam Królową Matką 😉 😉 ;)) to jeszcze kuchnie mają rewelacyjną 🙂 No i wszystkie trzy miałyśmy kapelusze… czyli idealne nakrycie głowy w pałacu 😉
Oczywiście jako kobieta z krwi i kości, oczekiwałam, że gdy mój mąż mnie zobaczy to padnie mi do stóp. I jakie było moje zdziwienie gdy rzuciła tylko przelotne spojrzenie i żadnego komentarza (!!!!) Mniej wiece w połowie dnia sama zapytałam go, czy fajna ta kiecka odpowiedział zdawkowo „no fajna…mhmmm” ale gdy usłyszał, że to jest właśnie ta, którą uszyłam sama to oniemiał (można powiedzieć, że prawie padł mi do stóp 🙂 🙂 :)) Powiedział, też komplement w bardzo męskim stylu „no…. wygląda jakbyś ją kupiła” 🙂 🙂 🙂 Co w kobiecym tłumaczeniu oznacza „kochanie, ale z Ciebie zdolniacha… naprawdę uszyłaś to sama, jesteś cudowna” 🙂 🙂 🙂 On naprawdę jest z Marsa a ja z Wenus 😉
A sukienka, po podróży w aucie, faktycznie była trochę pognieciona…
ale i tak wyglądała extra i jak widać na załączonym obrazu jestem z niej wyjątkowo dumna 🙂
I na pewno nie będzie ostatnią, którą uszyję. W końcu na sylwestra też coś trzeba założyć 😉
You must be logged in to post a comment.