(z)Ręczna makrama

Mój blog dał mi o wiele więcej niż przypuszczałam gdy go zakładałam. Mogłabym wymieniać naprawdę dużo: odskocznię od codziennych obowiązków mamy dwójki, małych dzieci, możliwość robienia tego co mi się podoba (zarówno w sensie estetycznym jak i zawodowym), poczucie tworzenia czegoś fajnego co mam sens. Ale to co mnie najbardziej zaskoczyło to ilość pomysłów, które mam w głowie, i które już muszę spisywać na kartkę bo jest ich tak dużo, że boje się aby te najcenniejsze nie zawieruszyły się w prozie życia. No i jeszcze fakt  jak bardzo sama siebie nie znałam. Jak bardzo nie znałam swojej kreatywności i wyobraźni… i chociaż brzmi to trochę nieskromnie to cóż… takie są fakty 😉

Decoupage jest ze mną od mniej więcej pięciu lat. Był odkryciem, które od razu poczułam, że jest dla mnie. Później przyszło szydełkowanie, które jest łatwiejsze do wykonania przy dwójce dzieci. Nie muszę rozkładać farb, klejów i rozglądać się dookoła czy któraś z moich córek  przypadkiem nie postanowiła mnie zastąpić w procesie twórczym gdy ja poszłam dosolić zupę 😉 Dało mi też swego rodzaju medytację. Takie zatopienie się w tym co robię tu i teraz. Pisałam już o tym kilka razy. No i efekt końcowy przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Na przykład niemalże codziennie wieczorem siadałam przy choince ozdobionej w całości szydełkowymi bombkami, aniołkami, świderkami i zastanawiałam się co ucieszy mnie, tak bardzo jak ta choinka, poza sezonem bożonardzeniowym. W sumie latem nie będę przecież dziergać czapek i chust a robienie torebek na szydełku zostawiam prawdziwym specjalistom. Miałam nawet lekki moment załamania i myśli pt. kurcze i co dalej… I tak pewnego dnia natknęłam się na tutorial z robienia makramy. Okazało się, że to „plecenie” nie jest wcale takie trudne i że efekt końcowy zależy tylko od naszej kreatywność. Więcej do szczęścia nie było mi potrzebne. Złapałam pierwszy lepszy sznurek bawełniany, mały metalowy ring i zaczęłam pleść… tak powstała moja pierwsza makrama.

 

 

Oczywiście jak na rzecz zrobioną pierwszy raz w życiu ma swoje mankamenty ale pewne było jedno… to jest pierwsza ale nieostatnia (z)ręczna makrama 😉

W Gdyni, u Lilki Szpilki, kupiłam prawdziwy sznurek do makram…

 

i przystąpiłam do wykonania kolejnego (z)ręcznego dzieła, jednocześnie szlifując warsztat. Jest jeszcze jedna rzecz, której się nauczyłam prowadząc bloga. Może to banał ale jak nieoczywisty dla mnie… wszystko wymaga czasu! Nie ma co się od razu zrażać i wyciągać pochopnych wniosków. W tym była i jeszcze trochę jestem expertem ale cały czas nad tym pracuję 😉 Także druga makrama, również jest niedoskonała ale pytanie… czy kiedykolwiek, któraś z nich będzie?! Najważniejsze, że mi podoba się bardzo… że będą powstawać kolejne… i że znalazłam rozwiązanie mojego dylematu na całoroczne ozdoby. Co mniej więcej oznacza, że po prostu wystarczy czegoś chcieć a prędzej czy później do nas to przyjdzie. Dlatego odpuśćmy sobie złość, wzajemne oskarżenia, obrażanie się i pretensje… zacznijmy szukać co zrobić żeby otaczała nas miłość, spełnienie i szczęście. Wiem, że dla niektórych z Was będzie brzmiało to jak banał dlatego jeśli tak uznacie to również banalnie proste będzie dla Was zrobienie tego 😉 Tak jak dla mnie zrobienie poniższej makramy, której zdjęcie zrobiłam o 6 rano gdy słońce w moim salonie świeci najpiękniej i nie dodałam żadnego filtra… pozdrawiam Was serdecznie 🙂

 

 

A tu macie ją w całej okazałości (już filtrem 😉 ) Jest szeroka na 50 cm i długa na 80. Poszło na nią prawie 100 metrów sznurka 🙂

 

Także jakby komuś się spodobała to przyjmuję zamówienia na zrobienie makramy… kontakt dla zainteresowanych poczta@zrecznedzielo.pl

Buźka 🙂