Szydełkowy wirus

Szydełkowy wirus opanował moją rodzinkę. Pół rodziny szydełkuje lub dzierga na drutach a drugie pół chce żeby mu coś wyszydełkować lub udzierać. Kilkoro znajomych też się odezwało, że przydałoby im się coś ciepłego na zimę. No i… absolutny miód na moje serce… osoby zupełnie mi obce, które śledzą mojego bloga, instagram lub facbookowy fanpage i bardzo podoba im się to co robię, też dają znać, że są i chcieliby swoje własne (z)ręczne dzieło. Dokładnie tak było w przypadku chusty, którą zobaczycie poniżej na zdjęciach. Była robiona na specjalne zamówienie dla przemiłej Pani, której spodobały się moje szydełkowe poczynania. Po ustaleniu szczegółów typu wzór czy kolor przystąpiłam do działania.

Ale za nim o tym opowiem musicie wiedzieć jedną rzecz. Niezmiernie cieszą mnie wiadomości, że zainspirowałam Was i też zaczynacie sami coś tam sobie dziergać albo malować czy kleić. Takim newsów, które „robią mój dzień” 😉 dostaje co raz więcej i one dodają mi wiatru w skrzydłach. Oczywiście dużo więcej śmiałości mają członkowie mojej bliższej lub dalszej rodziny ale coraz częściej zdarzają się osoby, z którymi nie jestem skoligacona 🙂 Nie krępujcie Cię i piszcie śmiało co (z)ręcznego udało Wam się zrobić lub jeśli chcielibyście żebym wykonała coś dla Was… pamiętajcie dzielić się jest dobrze 🙂

A teraz wróćmy do chusty, której wzór nazywa się Virus… mam nadzieję, że Wam się spodoba tak jak nowej właścicielce (którą oczywiście serdecznie pozdrawiam). I chociaż nie przyjmuję, że już zamówień na świąteczne prezenty to jeśli z komuś z Was spodoba się wybitnie to zapraszam do kontaktu (poczta@zrecznedzielo.pl). Chusta jest tak samo ładna i ciepła również po świętach i będzie super prezentem zarówno dla nas samych jak i jakieś bliskiej, super kobietki 🙂

 

Chusta była zrobiona z włóczki jak poniżej. Producent DMC, skład 80% akryl, 20% wełna

 

 

Robiłam ja dosyć długo, myślę że jakiś 2 tygodnie. Wiecie jak jest… przy dówjce małych dzieci produktywność bywa bardzo różna. Zobaczcie zresztą sami jak to wyglądało. Z góry przepraszam za mało „instagramowe” zdjęcia ale tak wygląda moja proza życia, której nie zamieniałabym na nic innego. 🙂

Opis do pierwszego zdjęcia…

Ja: tak Oliwka, mama szydełkuję a Ty wyprostuj nóżki

Jagoda: Mamo, nudzi mi się!!!

Opis do zdjęcia drugiego:

Ja: No dobra, chodź pokaże Ci jak to się robi 🙂 🙂 🙂

Oliwka: A ja Ci zaśpiewam jak pomazałam flamastrem swoje getry 😉

 

 

A teraz już czas na zdjęcia „instagramowe” czyli rodzinny spacer i sesja fotograficzna Mamy. Generalnie spacer nie należał do najłatwiejszych bo w czasie gdy mąż robił mi zdjęcia Oliwka czuła wybitny przypływ miłości i koniecznie chciała „na rączki”. Dodatkowo było dosyć mokro więc po spacerze miałam cztery pary spodni do prani i buty do czyszczenia. Był z nami Biskup (tak, tak… nasz pies nazywa się Biskup i całkiem nam dobrze z tym 😉 ), który też chciał trochę adoracji, w szczególności, od swojego Pana. Także po spacerosesji wróciliśmy z Mariuszem trochę wypompowani do domu ale daliśmy radę, po raz kolejny zresztą, i to było najważniejsze 🙂

A tak wygląda (z)ręczna chusta virus 🙂 Miłego oglądania 🙂

 

Trochę zabaw w chowanego żeby rozweselić Oliwkę, bo Jagoda buszowała sama 🙂

 

Sesja sesją ale czapka na uszach ma być!

 

Były też wiatraki 🙂

 

No i najważniejsze… kocha nie kocha, kocha nie kocha, kocha… 😉

 

A poza tym pawie cały czas noszenie na rączkach 🙂

 

Ten błogi spokój na zdjęciu to tylko pozory…

W rzeczywistości wyglądało to tak 🙂

 

Mam nadzieję, że Wam się podoba bo wcale nie było łatwo ani zrobić tą chustę ani ją sfotografować ale efekt wynagrodził wszystko 🙂