Szkatułka z załącznikami

Czasami moje (z)Ręczne Dzieło nie jest tak słodko-pierdzące jakby się wydawało. Zdarza się, że coś się chlapnie, ciapnie albo zagniecie. Powiem więcej, zdarza się też tak, że w połowie okazuję się, że moja koncepcja jest zupełnie bez sensu i nie do końca (z)Ręczne Dzieło ląduje na półce, gdzie czeka na lepszą „wenę poety”. Tym razem nie było tak skrajnie, chociaż nie wiele brakowało! Ale zacznijmy od początku…

Poniżej możecie obejrzeć tutorial jak zrobić szkatułkę z „załącznikami” z okazji chrztu świętego. Niby nic… szkatułka pomalowana na biało, serwetka z bucikami, napis chrzest i parę ozdobnych paseczków. A w rzeczywistości…  jakieś dobre półtorej tygodnia pracy z totalną zmianą koncepcji włącznie. Wiązało się z tym: trzykrotne zrywanie serwetki, czterokrotne malowanie na biało wieczka, czterokrotne przyklejanie serwetki przy pomocy papieru do pieczenia i żelazka, sześciokrotne lakierowanie i pięciokrotne szlifowanie papierem ściernym. Do tego dochodzi malowanie podziałki w środku szkatułki, malowanie napisu chrzest, doklejanie kolorowych paseczków żeby szkatułka tworzyła zgraną całość, transfer z wydruku laserowego życzeń, kulanie (szczegóły w filmie) no i chyba najprzyjemniejsza część czyli robienie „załączników” 🙂  Prawda, że nie brzmi słodko-pierdząco?! 🙂 Wszystko, krok po kroku, możecie zobaczyć w tutorialu poniżej, chociaż nie oszukujmy się… skróciłam go tak bardzo jak tylko potrafiłam. Normalnie do montażu mam osiem do dziesięciu filmików, z który tworzę średnio ośmiominutowy film. Tym razem filmików było trzydzieści osiem(!!!) ale spokojnie… tutorial trwa niecałe piętnaście minut;)

Muszę Wam jednak powiedzieć, że było warto! Nie ze względu na efekt końcowy bo on, zgodnie ze staropolskim powiedzeniem „jeden lubi dynie, drugi księdza gospodynie”, może jednych zadowolić bardziej innych mniej. Warto było dlatego, że to (z)Ręczne Dzieło otrzymała ode mnie, jako pamiątkę Chrztu Świętego, moja 6-miesięczna chrześnica, Hania 🙂 Hania ma już parę (z)ręcznych dzieł. Szkatułka będzie kolejną do kolekcji… i na pewno nieostatnią. Nawet jeśli kolejny prezent miałby oznaczać sześciokrotne zrywanie serwetki i dziesięciokrotne lakierowanie to i tak się tego podejmę bo bycie Mamą Chrzestną po prostu zobowiązuje. Mam nadzieję, że pewnego dnia pobawimy się razem w decoupage i że sprawi jej to tyle przyjemności ile mi robienie dla niej (z)Ręcznych Dzieł 🙂

P.S. Przy okazji pozdrawiam też dwudziestoletniego chrześniaka, mojego wiernego fallowersa, dla którego (z)Ręczne Dzieło już się robi. Nic się nie martw Tomaszek, o Tobie matka chrzestna nie zapominała 🙂

 

Zróbcie sobie popcorn zanim włączycie play bo trochę się będzie działo 😉 Miłego oglądania!