Najprostsze i najzdrowsze syropy świata
Od jakiegoś czasu jestem matką pogodzoną z faktem, że moje dziewczyny chorują często. Przestałam biegać do pediatry za każdym razem gdy słyszę głośniejsze kaszlnięcie… i to zarówno w przypadku 4-letniej Jagody jak i 10-miesięcznej Oliwki. Tym bardziej, że opiekuje się nami bardzo fajna Pani doktor, która unika antybiotyków jak może. Po kilku wizytach u niej wyedukował się w zakresie domowych inhalacji, zbawiennego wpływu spacerów na świeżym powietrzu (za wyjątkiem gdy jest temperatura) i pilnowanie aby temperatura w domu nie była wyższa niż 21C. Dodatkowo z pomocą przyszła mi moja koleżanka Marta (również mama dwóch córek), która jest moją prywatną encyklopedią medycyny naturalnej (pozdrawiam Cię Marta i dziękuję 🙂 ). Ma ona niezliczone ilości przepisów na naturalne sposoby leczenia dzieciaków poparte twardymi argumentami – jej dziewczynki chorują naprawdę rzadko, a gdy już je coś dopada to jest to choroba typy ospa (czyli coś co każdy z nas, chciał czy nie chciał, musi przejść). Marta zaopatrzyła mnie np. w przepyszny syrop z owoców czarnego bzu czy przepis na syropy z cebuli i buraka, które dzisiaj chciałam Wam pokazać. Być może większość z Was już je zna… ale jeśli przeczyta tego posta i zastosuje choć jedna osoba, to będzie już sukces, bo takimi rzeczami warto się dzielić 🙂
Jeśli chodzi o stosowanie syropów to moje dziewczyny piją je permanentnie. Gdy są zdrowe dostają po jednej łyżce każdego dnia, a gdy chorują 3 razy dziennie, po 2 łyżeczki. Takie zalecenia dostałam od Marty i tego argumentu nie zawaham się użyć 😉 A jeśli chodzi o sposób przygotowania, to wszystko zobaczycie poniżej. Gwarantuje, że syrop nie może się nie udać 🙂 🙂 🙂
Lista składników jest wyjątkowo krótka: miód, burak i cebula.
Zacznijmy od syropu cebulowego. Cebulę obieramy i kroimy w dowolny kształt… u mnie są to przypadkowe kwadraty 🙂
Następnie przesypujemy do słoika bez stresu, że coś się rozsypie… bo i tak się rozsypie (zastosowanie ma tu Prawo Murphiego, które nie ma żadnych kazusów 😉 )
Kolejna czynność to zalanie cebuli w słoiku, miodem. Jak zobaczycie poniżej, rzecz niełatwa jeśli przy okazji chcesz zrobić zdjęcie na bloga 🙂 Miodu dodajemy sporo, tak żeby syrop był słodki i żeby warzywa puściły sok.
No i pierwsza część za nami. Odstawiamy miksturę, jak poniżej, w ciemny zakątek kuchni na co najmniej 8h. Ja robię te syropy po prostu na noc, rano są gotowe.
Teraz przyszedł czas na buraka. Zasada działania jest dokładnie taka sama, z zaznaczeniem że w tym przypadku pomocne będą gumowe rękawiczki 🙂
Kroimy delikwenta w kostkę. Biorą pod uwagę walory estetyczne naprawdę można puścić wodze fantazji jak słodka potrafi być zemsta 🙂
Następnie ofiarę naturalnie słodzimy i przechowujemy w zaciemniony miejscu (i teraz następujące złowieszcze… ha ha ha 🙂 )
Po upływie nocy (lub 8h) i powrocie do prozy życia syropy, które puścił ostatnie soki, wyglądają tak.
Teraz będziemy potrzebować dwóch mniejszych słoików (ja mam swoje dyżurne, przeznaczone tylko na te syropy) i sitko.
Przez sitko, przecedzamy syrop do słoiczków…
i gotowe!!!
Co ważne…syropy przechowujemy w lodówce, nie dłużnej niż 10 dni. Dawkowanie już znacie.
Pić może każdy, dzieci, dorośli, ciężarne, emerytowane itd 😉 Moje chorowitki już czekają 🙂
You must be logged in to post a comment.