Recyklingu ciąg dalszy

Dzisiaj postanowiłam na chwilę oderwać się od bombek, wieńców, stroików i pokazać Wam coś co robiłam w sumie chyba przez ostatni miesiąc. Kosztowało mnie to naprawdę dużo czasu i energii ale się opłacało 🙂 Generalnie nie lubię wkładać dużo pracy w moje (z)ręczne dzieła. Moje motto to „szybko, łatwo i z efektem”. Mamy, które mają dwójkę małych dzieci przy boku na pewno też lubią takie rozwiązania 🙂 Niestety tym razem tak nie wyszło… efekt jest ale szybko i łatwo nie było. Oj nie!!! Zobaczcie sami.

Ponieważ nie lubię przypisywać sobie nieswoich pomysłów to chcę zaznaczyć, że dużą pomocą i inspiracją był dla mnie post z bloga  www.twojediy.pl o tym jak odnowić stare meble. Możecie sobie go przeczytać tutaj DIY – Jak odnowić stare meble.

Ja na warsztat wzięłam starą szafę i komodę w stylu Ludwika XVI… czyli meble, które zupełnie nie są w moim stylu. Jako, że dostałam je „w prezencie” postanowiłam po raz kolejny wziąć się za recykling 🙂 Początkowo wyglądały tak:

 

Poprosiłam mojego Dyrektora technicznego żeby rozkręcił je na części pierwsze, kupiłam potrzebne materiały i ruszyłam z kopyta. Oczywiście był ze mną również mój asystent 😉

 

Po pierwszym malowaniu mój entuzjazm opadł całkowicie. Meble bardzo szybko wchłaniały farbę, co oznaczało że trzeba będzie malować kilka razy. Wałek przydał się tylko do gładkich powierzchni… drzwi i szuflady musiałam malować okrągłym pędzelkiem (czyli dodatkowa praca!). Nawet pisząc o tym tracę pozytywnego ducha w sobie 😉

 

 

Po drugim malowaniu pojawiło się światełko w tunelu… farba zaczęła współpracować i krycie było lepsze.

 

Ostatecznie malowanie zakończyłam po 4 warstwach z efektem jak poniżej. Nie starczyło mi już sił na malowanie środka komody. Postanowiłam umalować tylko część zewnętrzną… no cóż, ideałów nie ma 😉

 

 

Nie będę ukrywać… efekt nie powalił mnie na kolana. Czegoś mi brakowało i to bardzo! Po kilki dniach główkowania co by tu jeszcze z tym zrobić wpadłam na genialny pomysł dokupienia uchwytów. W jednym ze sklepów internetowych wyszukałam takie piękne gałeczki 🙂

 

I tu pojawił się kolejny problem. Po odkręceniu uchwytów, które początkowo miały być umalowane na biało i pozostać tam gdzie były, okazało się, że meble w tych miejscach są niedomalowane. W sumie jest to dość oczywiste, ale mimo to moje zdziwienie było duże 😉 Dodatkowo, przy wkręceniu tych gałeczek farba zaczęła odchodzić płatami.

 

 

Ale problemy są po to żeby je rozwiązywać a nie się nad nimi mazać! Wzięłam zwykłą farbę akrylową i wszystko pomalutku zamalowałam cienkim pędzelkiem.

 

 

No i cóż… muszę przyznać, że ostateczny efekt wreszcie zaspokoił moją, czasami niepohamowaną, ambicję 🙂

Na komodzie stanął mój (z)ręczny stroik,

 

a szafę przyozdobiłam moim (z)ręcznym wieńcem.

Znalazło się też miejsce na szafie na handmadową pieczątką.

 

 

I muszę przyznać, że wieczór z książką w takim otoczeniu (na który cały czas czekam) to będzie coś bardzo przyjemnego 😉

P.S. Sorki… szafa nie zmieściła się w kadrze 🙂