Bo planować to trzeba wiedzieć jak i gdzie

Planowanie zawsze było moją mocną stroną… zarówno jeśli chodzi o to co będzie dziać się dzisiaj czy jutro, jak i za rok czy pięć lat. Oczywiście życie potrafi zaskoczyć i z biegiem lat nauczyłam się, że to jest bardzo fajne. Wręcz polubiłam odpuszczać, w szczególności  gdy nie mam na coś wpływu albo zbyt dużo może mnie to kosztować. Ale generalnie lubię mieć w głowie plan, który wprowadza porządek do mojej zwykłej codzienności. Lubię mieć zaplanowane posty na blogu ze średnio trzytygodniowym wyprzedzeniem. Zawsze mam dwa posty gotowe, które w razie mojej nagłej abstynencji będzie mógł wrzuć na blog np. mój mąż a wszystkie wydatki blogowe ewidencjonuję w Excelu. Lubię mieć zaplanowane obiady na cały tydzień łącznie z weekendem i przemyślane kiedy robię sobie labę a kiedy mam dzień mróweczki 🙂 Razem z mężem prowadzimy wspólny kalendarz na naszych smartfonach i listy zakupów (uwierzcie, rzadko zdarza nam się robić zakupy bez listy).

Dużo zmieniło się gdy pojawiły się na świecie najpierw Jagoda a później Oliwka. Możecie uwierzyć albo nie ale nawet odstawienie od piersi moich dzieci miałam zaplanowane. Dałam sobie na to trzy miesiące i robiłam stopniowo. Najpierw cztery razy dziennie i na żądania w nocy, niepóźniej trzy razy dziennie i na żądanie w nocy aż do momentu za nim moje córki nawet się nie zorientowały, że cysia już nie ma bo zwyczajnie go nie potrzebowały :). Nie wspomnę o  stałych porach posiłków, kąpania i spania bo to przecież codzienność większości rodzin z małymi dziećmi. Oczywiście zdarzają się od tego odstępstwa gdy mamy gości, chorujemy albo robimy sobie dzień w pidżamach ale to też jest w sumie zgodne z planem :). Prowadzenie bloga w domu, z małym dzieckiem przy boku, wymaga nie lada umiejętności w planowaniu, zaufajcie mi. Tym bardziej, że moja praca od dawna nie zamyka się w godzinach 8:00 – 16:00.

To to co mnie przeraża i w sumie zawsze przerażało, nie zależnie w jakim momencie mojego życia byłam, to powiedzenie „jakoś to będzie”. To, że będzie było dla mnie ok, ale jakoś???  Jakoś jest zdecydowanie nie dla mnie… ja potrzebuję mieć, przynajmniej mgliste wyobrażenie, czy będzie dobrze czy źle, czy będzie miło czy niemiło, czy będzie słonecznie czy wietrzenie, czy będzie widno czy ciemno… Tak już mam, od zawsze. I dobrze mi z tym 🙂

Powiem Wam więcej… to co bardzo lubię w tworzeniu nowych rzeczy, nowych wzorów czy splotów to ubieranie ich w jakiś konkret. Tworzenie wzoru torebki, który będzie np. praktyczny albo ładny (a najlepiej jedno i drugie) daje mi, chyba największą satysfakcję 🙂 I przecież robienie czegoś nowego zawiera niepewność , na przykład czy się uda, ale ja przynajmniej mam poczucie, że nie wyjdzie jakoś… wyjdzie albo dobrze albo źle 🙂

Dużą pomoc znalazłam w blogu, który poleciła mi moja przyjaciółka (dzięki Madziu), Pani Swojego Czasu Po przeczytaniu kilku artykułów stwierdziłam, że dzięki Bogu, istnieje jeszcze ktoś z podobnym podejściem do mojego i automatycznie poczułam ulgę, że nie jestem dziwna 🙂 🙂 🙂 Pewnie znacie to uczycie gdy spotykacie kogoś i naglę czujecie chemię. Ja poczułam chemię wirtualną. A webinar i kursoksiążka o asertywności postawiły kropkę nad i. Ola Budzyńska czyli Pani Swojego Czasu po prostu głośno nazwała to co we mnie siedziało i poczułam nagle wewnętrzną zgodę ze samą sobą. Bardzo Wam polecam i ten webinar, i bloga Oli bo to kawał dobrej, fachowej wiedzy, udostępniony bez kija w czterech literach i bez współprac z tysiącem producentów (Ci co znają już Olę widzą o czym mówię).

Oprócz kursoksiążki, zaopatrzyłam się ostatnio w Miniplaner Swojego Czasu. I muszę Wam się przyznać, że nie zrobiłam tego z potrzeby posiadania miejsca gdzie będę mogła wszystko planować. Takie już miałam… pamiętacie mój (z)ręczny kalendarz on cały czas mi służy (chociaż jest w nim tyle zapisane, że dobrze było mieć alternatywę). Miniplaner Swojego Czasu kupiłam dlatego, że…. pasowała mi do mojej nowej, makramowej, (z)ręcznej torebki 🙂 🙂 🙂 Każdy ma swojego zajoba… mogę mieć i jak 🙂

 

Także, co by nie przedłużać, zobaczcie jak pięknie teraz sobie planuję 😉

 

 

W cudnych okolicznościach przyrody… i powtarzalnych, na klifie w Mechelinkach, z moją (z)ręczną torebką i miniplanerem , rozmyślam i planuje czym by tu jeszcze Was zaskoczyć 😉 I powiem więcej, zdarza mi się to często bo od tego cudnego miejsca mieszkam jakiś trzy kilometry 🙂

 

 

 

Dżunglova seria, z której pochodzi Miniplaner ma również suchościeralne planery ścienne, notesy z karteczkami, clipbory, dwustronne teczki z gumką czy segregatory. W skrócie mówiąc, wszystko czego dusza Planera (w sensie, osoby planującej 😉 ) zapragnie. Szczegóły znajdziecie tutaj

Jeśli chodzi o mnie, to wybrałam sobie Miniplaner, no bo idealnie pasuje do bawełnianego wsadu, który uszyłam do mojej torebki 😉

 

 

W trakcie użytkowania okazało się, że ma on znacznie więcej walorów ukrytych. Mianowicie, oprócz świetnego papieru, który można myziać w nieskończoność, kartki są w kropeczki( !!!!!!) dzięki którym mogę tworzyć wzory nowych torebek.

 

 

I uchylę Wam rąbka tejmnicy… to już się dzieje 😉

 

 

Miniplaner ma jeszcze fajną rozkładówkę miesięczną ale nie pokaże Wam jej, żebyście byli choć trochę zaskoczeni zaplanowanymi (z)ręcznymi dziełami 🙂

Póki co, wrzucam zdjęcia mojego najnowszej, makramowej, (z)ręcznej torebki, która od początku do końca jest moim pomysłem i wykonaniem 🙂

 

Oczywiście, tradycyjnie, torebka jest upleciona ze sznurka 100% bawełnianego, pochodzącego z recyklingu 🙂

 

 

Jeśli chodzi o wsad to zewnętrzna część jest uszyta z bawełny, a wewnętrzna z wodoodpornego poliestru, który lekko usztywnia całość. Wsad jest ściągany na sznurek (tak jak worki na kapcie w przedszkolu 😉 )

 

 

Na zdjęciu widzicie troczki, które początkowo miały być wplecione w torebkę. Ostatecznie jednak je skróciłam i zwyczajnie przywiązałam na supełek, tak aby można było wsad wygodnie wyjąć z torebki i np. uprać 🙂

 

Do środka jest wszyta kieszonka na zamek.

 

Mam nadzieję, że torebka przypadnie Wam do gustu, tak jak mi 🙂

 

A jeśli chodzi o Panią Swojego Czasu to jako jej wierny fan, który nie przeoczy żadnego szczegółu na Insta Stories 😉 wiem, że będzie seria z różowym złotem… sznurek już czek 🙂 🙂 🙂