(z)Ręczny łapacz snów

Pisałam o tym już nie raz ale napisze kolejny… uwielbiam je!!!! Chyba nie widziałam takiego, który by mi się nie podobał. Łapacze snów 🙂 Dla sprostowania, nie wierzę w ich magiczne moce. Po prostu uważam, że są piękne. Nie zależnie jak są duże zawsze wyglądają delikatnie. Kojarzą mi się z wolnością chociaż ciężko to uzasadnić. Mam ich kilka… zarówno te decoupagowe jak i robione na szydełku. Niedługo powstanie też makramowy. No i ten na plecach, który zostaje ze mną na zawsze 🙂

Zrobiłam go gdy zadałam sobie sprawę, że jestem dorosłą, wolną kobietą i po prostu mogę. Zawsze podobały mi się tatuaże ale brakowało mi odwagi. Pewno dnia uświadomiłam sobie, że blokują mnie przekonania, które nie są moimi przekonaniami… że boje się jak dobrze nam znanego „co ludzie powiedzą”… i zdecydowałam, że chce iść własną drogą. Pierwszy tatuaż zrobiłam na nadgarstku. Jest mały i ma znak karmy (chyba nie muszę Wam pisać co oznacza 😉 ) a później przyszedł czas na większy na plecach. I tak, pokrótce wygląda cała historia. Piszę Wam o tym, żebyście wiedzieli, że moje tatuaże „nie są dla mnie drogowskazem” (jak to śpiewa Kortez). Są dowodem na to, że sama o sobie stanowię, sama za siebie odpowiadam… nie zależnie co sądzą o tym inni. Niby wydaje się oczywiste ale mi zajęła trochę czasu za nim zdałam sobie z tego sprawę. Może kiedyś więcej o tym napiszę dzisiaj chcę Wam głównie pokazać  łapacz, który zrobiłam na szydełku. Jest moim pierwszym szydełkowym łapaczem i na codzień zdobi mój dom 🙂

Zobaczcie jakie piękny plener miałam do zdjęć. Klif w Mechelinkach… cudne miejsce, idealne dla łapaczy snów i ich wielbicieli 😉

Spełniajcie swoje marzenia i nie bójcie się tego co inni powiedzą… zdecydowana większość nie zwróci na Was uwagi a Ci się będą oceniać nie są warci Waszej uwagi 🙂