(Z)ręczne koło rowerowe

Ci z Was, którzy śledzą mojego bloga w miarę regularnie wiedzą, że bardzo lubię dawać drugie życie przedmiotom już raz wykorzystanym. Uważam po prostu, że czasami nie warto kupować kolejnej nowej ozdoby gdy połowę piwnicy mamy zagraconą różnymi bibelotami, które trafiły tam w imię staropolskiej zasady “przydasię”. Nie wspominając już o garażu taty albo strychu babci gdzie można znaleźć prawdziwe perełki rodem z wczesnego PRL-u, które swoją drogą są teraz bardzo w modzie 🙂 To co dzisiaj chce Wam pokazać podpatrzyłam gdzieś w przepastnych czeluściach internetu szukając inspiracji do zrobienia jakiegoś fajnego wieńca wielkanocnego. Nie żebym przestała być fanką białych wieńców wiklinowych… po prostu zamarzyło mi się coś innego. Dlatego też pomysł ozdobienia starego koła od roweru wydał mi się genialny 🙂 Po szybkiej konsultacji z mamą zadzwoniłam do taty, który ostatnio “wyczarował” mi świetne podstawki pod stroiki… no i tym razem (zresztą jak zawsze) spisał się na medal! Przywiózł mi nie jedno a trzy różne koła. Szczegółów nie będę Wam zdradzać bo pewnie za jakiś czas zobaczycie na blogu dwa z nich w innym wcieleniu ale pierwsze wydało mi się genialne w swojej prostocie! Stare, czarne, lekko zardzewiałe czyli… idealne!!! Marzył mi się taki stroik w naturalnej odsłonie. Nie elegancki… bardziej sielski. Dlatego postanowiłam nie zmieniać naturalnej struktury, tylko go ozdobić. Zaraz się przekonacie jak wyszło 🙂

 

O to i ono! Stare koło od roweru z garażu taty 🙂

 

 

Po lekkim oczyszczeniu z pajęczyny i brudu wylądowało na stole rekonstrukcyjnym 🙂 

 

 

Bardzo lubię takie wieńce ozdobione do połowy… nie wiem skąd to upodobanie, no taka jestem skrzywiona i już. Dlatego dobrałam niewielką ilość jajek…

 

 

i postanowiłam ozdobić je w kolorach mojego salonu (bo stroik miał wisieć na kominku). Udało mi się znaleźć taką serwetkę, która wzory wielkanocne ma jakby z drutu… pomyślałam, że będzie idealnie pasować do szprych w moim “wieńcu” 🙂

 

 

Zdjęcia, które są w tym poście nie są najlepszej jakości za co Was przepraszam ale… po pierwsze stroik robiłam późnym popołudniem i wieczorem, niestety przy sztucznym świetle. A po drugie… praktycznie przez cały czas były ze mną moje małe pomocnice, co oznaczało że jedną ręką robiłam zdjęcia a drugą albo nalewałam Jagodzi farbę do pojemniczka albo zabawiałam grzechotką Oliwkę… cóż taki life!  

 

 

 

Pisanki ozdobione samą serwetką wydały mi się za skromne dlatego metodą wykałaczkową 😉 dorobiłam kropki.

 

 

Duże jajka ozdobiłam serwetką a małe pomalowałam na żółto i siwo.

 

 

Po polakierowaniu wszystkich pisanek i wyschnięciu zaczęłam przyklejać je do koła klejem na gorąco. Najpierw jedno…

później drugie…

trzecie, czwarte, piąte…

i dziesiąte 🙂

 

 

Następnie coś w czym ostatnio jestem zakochana na maksa… naturalny mech!!! Widziałam go na ścianie w Tokyo Sushi w Gdyni i od razu zawładnął moim sercem. Pomyślałam też, że będzie to idealny dodatek do stroików wielkanocnych więc zobaczycie go na blogu jeszcze nie raz 😉 Ten , który ja mam to chrobotek reniferowy 🙂 🙂 🙂 Generalnie taki mech powinno się przyklejać klejem florystyczny ale ponieważ go nie miałam postanowiłam użyć kleju na gorąco 😉 Nie jest to idealne rozwiązania ale przy niewielkiej  ilości mchu daje radę:)

 

 

W tym stroika postawiłam na suszone dodatki typu anyż, trawka dekoracyjna, gałązki miotełki naturalnej i cieniowane piórka.

 

 

Anyż był zbyt rudy więc lekko go podtapowałam na biało 🙂

 

 

No i koło rowerowe porośnięte mchem i pisankami gotowe 🙂

 

 

A na naszym kominku prezentuje się tak: